Maria Oleś, współliderka diakonii medialnej
Gdy masz chwilę dla siebie, jak najchętniej ją spędzasz? Masz jakieś pasje, zainteresowania, które pozwalają Ci odpocząć od codziennych obowiązków?
Szczerze? Uwielbiam spać – to moja ulubiona forma odpoczynku i regeneracji, haha! 😄
Ale oprócz tego bardzo cenię sobie ciszę i kontakt z naturą. Lubię wyjść gdzieś, gdzie jest spokojnie – najlepiej w góry. Takie chwile dają mi dystans, wyciszenie i nową perspektywę.
Jakie są Twoje marzenia i plany dotyczące rozwoju diakonii?
Moim marzeniem jest, aby nasza diakonia cały czas się rozwijała. Nie tylko w tym, co widać na zewnątrz, ale też wewnętrznie: w jedności, zaangażowaniu i otwartości na Ducha Świętego. Szczególnie zależy mi na tym, żebyśmy rozwinęli nasze transmisje live. Już teraz robimy je na miarę naszych możliwości, ale marzy mi się, żeby wejść na wyższy poziom - z lepszym sprzętem, większą stabilnością, lepszą jakością obrazu i dźwięku. Chcemy, żeby te transmisje były jeszcze bardziej dostępne i profesjonalne, żeby jak najwięcej osób mogło przez nie realnie uczestniczyć w modlitwie, nawet jeśli nie mogą być z nami fizycznie.
Jak radzisz sobie z trudniejszymi momentami w posłudze? Masz swoje sposoby na „doładowanie baterii” – zarówno duchowe, jak i te zupełnie codzienne?
Jak sobie radzę z trudniejszymi momentami w posłudze? Szczerze mówiąc, czasem sobie po prostu nie radzę. Zdarzają się momenty zmęczenia, zwątpienia, czy bezsilności. Ale właśnie wtedy największym wsparciem są dla mnie moi przyjaciele i moja wspólnota. To w ich obecności, rozmowach, modlitwie i zwykłej bliskości doładowuję swoje baterie - zarówno duchowo jak i po ludzku. Czasem wystarczy jedno przytulenie, wspólna kawa, wspólny śmiech albo modlitwa pełna pokoju. To oni przypominają mi, po co to wszystko robię, i że nie muszę tego dźwigać sama.
Gdybyś miała teraz chwilę wolnego czasu, jaką książkę lub film wybrałbyś do odpoczynku – coś, co niekoniecznie jest związane z teologią?
Gdybym miała teraz chwilę wolnego, to bez wahania włączyłabym serial "1670" – totalnie moje poczucie humoru! 😄 Uwielbiam ten absurd, dystans i lekkość, z jaką pokazują różne sytuacje. To idealny sposób na reset i oderwanie się od codzienności, szczególnie kiedy potrzebuję się po prostu pośmiać i wyluzować.
Co byś teraz powiedziała sobie sprzed lat, gdy dopiero zaczynałaś swoją drogę we wspólnocie?
Myślę, że powiedziałabym sobie sprzed lat jedno proste, ale bardzo ważne zdanie: "Warto - mimo wszystko. Warto być blisko Jezusa". Nawet jeśli po drodze pojawiają się trudności, niezrozumienie, zmęczenie czy zwątpienie, to wszystko nie przekreśla sensu. Bo każda chwila z Jezusem, każde doświadczenie - nawet to bolesne - prowadzi do wzrostu, do głębszej relacji, do prawdziwego życia.
A osobie, która obecnie zastanawia się nad dołączeniem do wspólnoty?
Nie bój się. Wspólnota to nie klub idealnych ludzi - to miejsce, gdzie możesz być sobą. Gdzie możesz wzrastać, szukać, pytać, upadać i wstawać razem z innymi. To przestrzeń, w której nie jesteś sam - ani w radości, ani w trudnościach. To też nie zawsze będzie łatwa droga, ale z całą pewnością warto ją podjąć.
Bo we wspólnocie możesz spotkać nie tylko ludzi którzy będą ci towarzyszyć, ale przede wszystkim Boga, który działa przez innych - cicho, prosto, prawdziwie. Jeśli masz choć odrobinę pragnienia, zrób ten krok. Resztą zajmie się On.
Gdybyś miała opisać wspólnotę jednym zdaniem, jak by ono brzmiało?
Ohana - to znaczy rodzina!
Dziękujemy za rozmowę :)
A co w ogóle pchnęło Cię do objęcia roli lidera tej diakonii i jak zaczęła się przygoda z tą posługą?
Moja przygoda z byciem liderem zaczęła się dość szybko - mniej więcej po roku bycia we wspólnocie. Osoby, które wtedy pełniły tę posługę, zaproponowały mi objęcie roli lidera Byłam wtedy ogromnie szczęśliwa - poczułam się zauważona i doceniona, a w sercu od razu pojawiło się pragnienie, by podjąć się tej misji. Mimo, że towarzyszyły mi pewne obawy, zgodziłam się i dziś wiem, że była to dobra decyzja, której nie żałuję.
Co w Waszej diakonii częściej się zdarza: spontaniczne akcje czy skrupulatnie zaplanowane działania?
Zdecydowanie spontaniczne akcje.
W jaki sposób diakonia medialna wpływa na życie wspólnoty? Co chciałabyś, aby członkowie całej wspólnoty wynieśli z waszej działalności?
Chciałabym, aby członkowie całej wspólnoty dostrzegli i zrozumieli, że działalność diakonii medialnej – zarówno nasza codzienna praca, jak i posługa podczas uwielbień – to również forma uwielbienia Boga. Robienie zdjęć, nagrywanie filmów, tworzenie treści to nie są tylko "techniczne zadania". To nasz sposób oddawania chwały Panu. Właśnie w ten sposób - przez nasze talenty i konkretne działania - my również uwielbiamy Boga. Robimy to w Duchu Świętym, z sercem i intencją, by Jego obecność była widoczna, uchwycona, i mogła dotykać tych, którzy być może nie byli fizycznie obecni.
Wierzę, że nasza posługa wpływa nie tylko na wspólnotę, ale i na ludzi spoza niej. Dzięki niej wiele osób może wracać do momentów modlitwy, przypominać sobie doświadczenie obecności, a czasem po raz pierwszy zetknąć się z żywym Kościołem. Chciałabym, by każdy członek wspólnoty wiedział, że media też mogą być narzędziem ewangelizacji - i że nawet za obiektywem można stać z sercem pełnym modlitwy.
Czego nauczyła Cię posługa lidera? Czy zmieniło to Twoje spojrzenie na wspólnotę, czy swoją duchowość?
Posługa lidera bardzo mnie zmieniła - przede wszystkim otworzyła mnie na ludzi. Zrozumiałam, jak ważne jest słuchanie, bycie blisko, towarzyszenie drugiemu człowiekowi. Nauczyłam się patrze głębiej - nie tylko co ktoś mówi, ale co przeżywa, czego potrzebuje. Zobaczyłam też wspólnotę w zupełnie nowym świetle - już nie tylko jako miejsce formacji czy modlitwy, ale jako żywy organizm, za który ponoszę odpowiedzialność, który mam wspierać, budować i prowadzić.
Jeśli chodzi o moją duchowość - pogłębiła się. Zaczęłam bardziej ufać Bogu, uczyć się służby z pokorą i otwartością. Zrozumiałam, że jako lider najpierw muszę być blisko Jezusa, żeby móc być blisko ludzi. To trudna, ale piękna droga, która wciąż mnie uczy i kształtuje.
Co sprawia większą satysfakcję: dobrze zorganizowane działanie diakonii czy moment, gdy ktoś powie, że Wasza posługa mu pomogła?
Największą satysfakcję daje mi zdecydowanie moment, kiedy ktoś powie, że nasza posługa mu pomogła, że dzięki zdjęciu, filmowi czy jakiejś treści poczuł obecność Boga, wrócił do modlitwy, został poruszony wewnętrznie. Oczywiście dobrze zorganizowane działania są ważne. Porządek, plan, jakość - to wszystko buduje wiarygodność i piękno naszej posługi. Ale najgłębszą radość przynosi świadomość, że przez to, co robimy, ktoś mógł doświadczyć Boga. To pokazuje, że nasza praca ma sens, i że nawet przez obiektyw można dotknąć czyjegoś serca.
Wspólnota Matki Miłosiernego: Co sprawiło, że postanowiłaś dołączyć do wspólnoty? Czy było to konkretne wydarzenie czy raczej pragnienie, które dojrzewało w tobie od dłuższego czasu?
Postanowiłam dołączyć do wspólnoty, ponieważ znalazłam się w momencie życia, w którym wiedziałam, że nic nie stracę, a mogę jedynie zyskać. Moja droga rozpoczęła się od udziału w kursie „Nowe Życie". To doświadczenie całkowicie zmieniło moje myślenie, otworzyło moje serce i pozwoliło mi głębiej doświadczyć Boga. Boga, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych. Zarówno podczas kursu, jak i po jego zakończeniu, czułam Jego obecność w moim życiu. To wszystko sprawiło, że postanowiłam dołączyć do wspólnoty, którą wtedy poznałam. Dziś wiem, że była to jedna z najlepszych decyzji i absolutnie jej nie żałuję.
Jakie było Twoje pierwsze wrażenie i co sprawiło, że zdecydowałaś się zaangażować na dłużej?
Moje pierwsze wrażenie było po prostu „wow" – to było niesamowite spotkać tak cudownych ludzi. Pamiętam, jak na pierwszych spotkaniach siedziałam w ostatniej ławce i z zachwytem patrzyłam na tych, którzy byli z przodu – na cały zespół, który grał i prowadził uwielbienie. W moim sercu pojawiły się dwa pragnienia. Z jednej strony chciałam bliżej poznać tych ludzi, a z drugiej – miałam ogromne pragnienie, by być tam razem z nimi, by służyć. Decyzja o służbie przyszła naturalnie. Nie potrafię do końca powiedzieć, dlaczego – po prostu, po doświadczeniu Boga, coś w moim sercu się zmieniło. Nagle pojawiło się pragnienie, by dawać – dawać coś od siebie, dzielić się Bożą miłością, tym, czym obdarował mnie Pan Bóg. To nie jest żaden obowiązek, to radość. Kiedy otwieramy się na Ducha Świętego, On w niezwykły sposób otwiera nasze serca do służby – pięknej, pełnej miłości i prawdziwego oddania.
Co obecnie najbardziej lubisz w tej wspólnocie? Co sprawia, że chcesz dalej w niej działać?
W mojej wspólnocie najbardziej cenię to, że jesteśmy otwarci na Ducha Świętego. Nie zamykamy się w sztywnych schematach czy systemach, ale z pokorą wsłuchujemy się w to, co On do nas mówi, i staramy się podążać za Jego prowadzeniem. To dla mnie coś pięknego i niezwykłego – ta otwartość, gotowość na Boże działanie i zaufanie, że to On nas prowadzi. Uwielbiam też to, że nasza wspólnota nie jest zamkniętym kręgiem, jakimś kółkiem wzajemnej adoracji. Jesteśmy otwarci zarówno na Ducha Świętego, jak i na drugiego człowieka. Nikogo nie wykluczamy, przed nikim nie zamykamy drzwi. Czuję, że tutaj każdy może znaleźć swoje miejsce i być przyjętym z miłością.
Ale to, co zachwyca mnie najbardziej, to relacje, jakie tworzymy. Nasza wspólnota to coś więcej niż jedno spotkanie w tygodniu – to przestrzeń, w której jesteśmy dla siebie nawzajem, wspieramy się w trudnych chwilach, ale też dzielimy radość z pięknych momentów życia. Wiem, że nie jestem tu sama, że mogę liczyć na tych ludzi, którzy stali się dla mnie jak rodzina. Jestem w tej wspólnocie i chcę w niej być, bo od samego początku poczułam, że to jest mój dom. To miejsce, w którym mogę się rozwijać, wzrastać duchowo i formować swoje serce. Nie chcę go zmieniać, bo wiem, że na ten moment to właśnie tutaj Bóg mnie postawił. To mój dom – dom, nad którym czuwa nasz kochający Tata.
Czym zajmuje się Twoja diakonia i jaka jest jej rola w życiu wspólnoty?
Diakonia medialna – to właśnie tutaj jestem jedną z „liderek", razem z Markiem (wywiad z Markiem ukazał się tydzień temu - przyp. red.). Zajmujemy się wszystkim, co związane jest z mediami społecznościowymi oraz szeroko pojętą komunikacją wizualną. Tworzymy zdjęcia podczas spotkań wspólnoty i rekolekcji, realizujemy różne filmy i projekty medialne, które pomagają szerzyć przesłanie naszej wspólnoty. Wierzę, że główną rolą diakonii medialnej jest docieranie do ludzi, którzy jeszcze nie doświadczyli Boga – właśnie poprzez media.
W dzisiejszych czasach internet jest jednym z najpotężniejszych środków przekazu, a my chcemy wykorzystać go, by mówić o Bożej miłości. To dla nas nie tylko sposób na dotarcie do tych, którzy jeszcze nie poznali Pana, ale także forma ewangelizacji dla tych, którzy już o Nim słyszeli – aby inspirować, dzielić się świadectwem i pokazywać, jak Bóg działa w naszych sercach. Chcemy poprzez media pokazywać naszą wspólnotę w różnych momentach – jak działamy, jak się rozwijamy i jak wzrastamy w wierze. Naszą misją jest mówić o Chrystusie w sposób nowoczesny, autentyczny i dostępny dla każdego, kto szuka prawdy i miłości. Moja diakonia zajmuje się mediami społecznymi, filmami i materiałami ewangelizacyjnymi, promującymi wspólnotę, prowadzeniem transmisji, wyświetlaniem tekstu pieśni podczas uwielbienia.
Jakie są największe radości i trudności w posłudze tej diakonii?
Dla mnie radość nie ma jednej największej formy - wszystko może nią być. Każdy moment, każde doświadczenie wnosi coś pięknego i wartościowego. Jednak jeśli miałabym wskazać szczególne chwile radości to jedną z nich jest moment, kiedy ktoś odkrywa swój talent medialny, odpowiada na wezwanie i dołącza do naszej diakonii. Widzieć, jak ta osoba się rozwija, jak z pasją służy w ten sposób - to ogromna radość. Kolejną radością są dla mnie wszystkie nasze projekty. Kiedy wychodzimy do ludzi, a oni z otwartością na nie odpowiadają, kiedy zgadzają się wziąć udział w naszych inicjatywach, odważnie ofiarowując swój czas, słowo czy wizerunek - to coś pięknego. Czujemy wtedy, że diakonia medialna naprawdę żyje i ma sens.
Oczywiście są też trudności. Jedną z nich jest to, że w dzisiejszym świecie internetu bardzo trudno jest przebić się ze swoimi treściami. Wśród milionów materiałów trudno sprawić, by coś dotarło do większe liczby ludzi, by stało się widoczne. Drugą trudnością jest to, że wiele osób boi się dzielić swoim świadectwem. Często spotykamy się z zamknięciem, z obawą przed pokazaniem swojej wiary i historii. To dla nas wyzwanie, bo tworzenie projektów wymaga zaangażowania ludzi, którzy są gotowi otworzyć się i mówić o tym, jak Bóg działa w ich życiu. Mimo tych trudności wierzę, że każda nasza praca ma sens - choćby dla tej jednej osoby, która dzięki tym działaniom zbliży się do Boga.
kontakt@wspolnotamatkimilosiernego.pl
wspolnotamatkimilosiernego@gmail.com
Created by Wspólnota Matki Miłosiernego